dr. Ryszard Makarowski: Czy należy dawać klapsy dzieciom

Co roku zadaję studentom pytanie: czy należy dawać klapsy dzieciom?”. Studenci bezpieczeństwa, zarządzania czy ekonomi mówią, że nic się nie stanie jak dziecko otrzyma klapsa, to jest dla jego dobre, etc (70 procent studentów). Studenci pedagogiki mówią podobnie: ja dostałam klapsy i nic się nie stało (50 procent studentów). Około 20 % studentów psychologii uważa, że można dawać klapsy dzieciom.

Prawie wszyscy badani mężczyźni twierdzili, że nie można bić dziecka, że są inne sposoby na skarcenie dziecka. Szokujące natomiast były wypowiedzi większości kobiet, które wyrażały pogląd, że klaps jest tradycyjną, skuteczną metodą wychowawczą, którą można stosować wobec krnąbrnych dzieci. Próby przekonania tych kobiet przez mężczyzn studentów, że się mylą, nie przyniosły, niestety, rezultatu. Jak zatem przekonać tych studentów o bezcelowości stosowania kar cielesnych wobec dzieci. Jak przekonać ludzi dorosłych (studia zaoczne)? To tak, jakby przekonywać studentów o celowości podniesienia czesnego o 10%. Nikt rozsądny nie powinien dać się przekonać do dobrowolnej podwyżki czesnego. Jednak taki eksperyment przeprowadzili A. Elliot i P. Devine w 1994 r. Zaproszono do niego studentów zdecydowanie przeciwnych podniesieniu czesnego o 10% i poproszono ich o napisanie jak najbardziej przekonujących argumentów na uzasadnienie podwyżki, ponieważ – jak im powiedziano – komisji uczelnianej za to odpowiedzialnej, brakuje właśnie takich przeciwnych argumentów. Komisja ta uważała, że lepiej byłoby, aby choć kilka osób było za podwyżką czesnego. Połowie badanych dano wolny wybór – mogą się wycofać i nie pisać, a i tak otrzymają obiecane drobnej nagrody np. batonika za udział w eksperymencie. Część studentów natychmiast się wycofała, jednak większość się zdecydowała i miała ocenić stopień odczuwanego dyskomfortu pisząc coś czemu są przeciwni.

Godząc się na pisanie argumentów o celowości podwyżki, badani odczuwali spory dyskomfort. Myśleli: „W co ja się pakuję! Jak mogę wypisywać takie rzeczy, skoro i bez podwyżki czesnego ledwie wiążę koniec z końcem”. Ten dyskomfort zaczęli redukować w inny sposób, dostosowując poglądy do zachowania: „Coś tu jest na rzeczy. Ta podwyżka czesnego i tak wygląda na nieuchronną, może zawsze na przerwach będą batoniki, ciasteczka i kawa, dla studentów, może zrobią dodatkowe parkingi przed szkołą…”. I to przyniosło im ulgę.

Czego dowodzi ten eksperyment? Kiedy człowiek czuje się osobiście odpowiedzialny za zachowanie sprzeczne z własnymi przekonaniami, zaczyna je dostosowywać do tego, co uczynił. Konieczne jest wtedy spostrzeganie własnych zachowań jako niewymuszonych sytuacją. W 1957 r. L. Festinger sformułował teorię dysonansu poznawczego, która zakłada, że stan napięcia występuje wtedy, gdy dana osoba posiada jednocześnie dwa elementy poznawcze (idee, przekonania, postawy), które są ze sobą psychologicznie sprzeczne. Studenci uczestniczący w opisanym wyżej eksperymencie mieli sprzeczne przekonania: „Jestem przeciwny podwyżce czesnego, ale piszę o celowości podwyżki”. Redukcja tego dysonansu nastąpiła wtedy, gdy studenci pomniejszali subiektywną ważność problemu, do którego się odnosiła sprzeczność (np. w końcu i tak wszystko drożeje) lub dodawali nowe przekonania, które wspierają jedno ze sprzecznych poglądów (np. za te pieniądze zrobią oświetlenie na ulicy dojazdowej do uczelni) lub dodawali „nadprzekonania”, które wyjaśniły, dlaczego sprzeczność jest pozorna (np. to jest i tak decyzja ministerstwa) lub zmieniali jeden bądź oba elementy poznawcze, by się bardziej ze sobą zgadzały.

Moim studentom, którzy byli za stosowaniem kar w postaci klapsów, zadałem dobrowolną pracę domową na temat: „dlaczego dzieciom nie wolno dawać klapsa”. Około 60% studentów w brew swoim poglądom napisało na ten temat prace. Oto ich fragmenty:

Ania: Nieznośna i niesforna dziewczynka – taka właśnie byłam i przyznam, że nie raz dostałam od dziadka przysłowiowego „klapsa”. Dziadek uwielbiający wojskowy rygor, nie mający pojęcia o emocjonalnym kształceniu osobowości dziecka, trzymający dyscyplinę w każdej możliwej sytuacji, starał się wyperswadować siłą moje dobre zachowanie. Teraz, po latach, zadaję sobie pytanie: czemu w wieku 10 lat tak bardzo się bałam własnego dziadka? Czyżbym straciła do niego zaufanie? A może nie czułam się przy nim bezpiecznie? Czemu przestałam jeździć do niego na wakacje? Poczucie bezpieczeństwa; tego właśnie zabrakło […]. Często w sklepach widuję matki z małymi dziećmi, które na każdym kroku krzyczą na nie, dają im klapsy za podejście do półki ze słodyczami czy zabawkami i zawsze wtedy widzę mojego dziadka, którego w dalszym ciągu się boję…

Rafał: Należy podkreślić, że każda kara wywołuje lęk. Na przykład małe dziecko dostaje klapsa od taty, bo nie chce chodzić w kapciach, pomimo że jest zimno. Zapewne dziecko na widok taty będzie zakładać kapcie, ponieważ zostało wytresowane jak szczur w klatce z elektryczną podłogą. To lęk i strach przed konsekwencjami każe założyć dziecku kapcie, gdy tata jest w domu.

Dagmara: Czy o to chodzi, aby własne dzieci uczyć agresji? Wiele badań wskazuje na to, że najczęściej biją ci, którzy sami byli bici w dzieciństwie. Dzieci są bite przez matki i ojców. Niby klaps, ale jak go zdefiniować? Czy klaps (uderzenie otwartą dłonią wymierzone w pośladek) dany przez mamę z odległości 10 cm to już klaps? A klaps, gdy ręka się osunie i nie trafi na pośladek? Klaps w złości to początek przemocy. Małe dziecko nie rozróżnia klapsa od uderzenia. Przedszkolanki i pediatrzy często mówią, że nie po siniakach widać, które z dzieci są bite, ale po ich zachowaniu. Dzieci te uważają się za gorsze od innych dzieci. W konsekwencji nie mogą sobie poradzić z życiem. Zwolennicy klapsów mówią: „sama dostawałam klapsy i nic się nie stało”. Jest to argument typu „kiedyś nie było tylu leków i ludzie jakoś żyli”. Największą krzywdę mogą nam wyrządzić osoby, które kochamy i którym ufamy. Poczucie niesprawiedliwości będzie największe, jeśli oszuka cię przyjaciel, zdradzi ukochana osoba. Ale tak samo jest z dzieckiem, które bezgranicznie kocha i ufa mamie, tacie, dziadkom. Każdy klaps traktuje jako zdradę, jako niezasłużoną karę.

Zazwyczaj po dwóch miesiącach powtórnie proszę studentów, aby wypełnili anonimową ankietę zawierającą pytanie: „dlaczego dzieciom nie należy dawać klapsów?”, stanowisko w tej kwestii diametralnie się zmienia. Po oddaniu prac tylko 5% studentów dalej uważało, ze klapsy są potrzebne.

Czy to była manipulacja? Tak, ale po to, aby pomóc tym najmniejszym, tym krzywdzonym, tym, którzy siedzą w ostatniej ławce w klasie, których nikt nie widzi, tych zapomnianych przez nauczyciel i rodziców.

W Polsce zakaz bicia dzieci reguluje Ustawa o przeciwdziałaniu przemocy w rodzinie oraz Kodeks rodzinny i opiekuńczy. Od 2010 r. zapisany jest w nich zakaz stosowania jakichkolwiek kar cielesnych wobec dzieci przez osoby wykonujące władzę rodzicielską oraz sprawujące opiekę lub pieczę nad małoletnim. Gdy była w na ten temat dyskusja w sejmie RP wielu posłów cytowało właśnie opisane powyżej argumenty z książki, wydanej w 2006 r. pt. Manipulacje w postępowaniu karnym. Za Owidiuszem można zatem powiedzieć, że kropla drąży skałę nie siłą, lecz ciągłym spadaniem. Ważne, że ustawowo jest to zabronione i coraz mniej osób dzieci bije.