Pani Agnieszka, mama na pełen etat nie kryje, że studiowała i dla swojego syna, i dla własnego rozwoju, bo „mama musi czuć się sama ,dowartościowana”.
Agnieszka Pogorzelska, jest absolwentką Pedagogiki, Specjalność: Edukacja wczesnoszkolna i wychowanie przedszkolne w Wyższej Szkole Społeczno-Ekonomicznej w Gdańsku, Wydział Pedagogiki i Zarządzania.
– Studia pomogły mi zobaczyć jak szkoła funkcjonuje od środka. Z punktu rodzica widzę jakie wskazania są odpowiednie dla mojego dziecka i jak ważny jest kontakt rodzica ze szkołą.Niedawno usłyszałam, że mój syn nigdy nie będzie pracował. Takie stwierdzenie, gdy moje dziecko ma 10 lat, to absurd! W takich sytuacjach trzeba być silnym psychicznie.
System pomocy uczniom niepełnosprawnych często nie jest do nich dopasowany.
W swojej pracy pani Agnieszka opisała metody, jakimi pracuje na co dzień, ze swoim synem, Oskarem, który jest niepełnosprawny intelektualnie w stopniu umiarkowanym.
– Jestem nauczycielką Oskara w domu. Syn ma też zajęcia w klasie integracyjnej w Gdyni.
W swojej pracy pani Pogorzelska podkreśla, że program nauczania w klasie integracyjnej nie jest dopasowany do tempa rozwoju takich dzieci jak Oskar. To wniosek ważny.
– Na pewnym etapie integracji w szkole podstawowej np. w 1 klasie jest dobrze, ale potem mniej. Moje dziecko potrzebuje więcej czasu… Piszę o tym w swojej pracy i liczę, że jej efekty mogą być podpowiedzią dla rodziców takich dzieci jak mój Oskar, i wskazówką dla nauczycieli.
Kolejna uwaga: zeszyty ćwiczeń powinny zostać zastąpione metodami aktywizującymi i innowacyjnymi.
Hipoterapia jest cudem świata i szkoda, że wielu rodziców tego nie wie.
Autorka wielokrotnie podkreśla w swojej pracy, że indywidualne predyspozycje dziecka są czynnikiem głównym w doborze metod oddziaływań. Z doświadczenia jednak wie, że te predyspozycje – na różnych etapach życia – przybierają różny wymiar, a wymagania stawiane uczniowi niepełnosprawnemu są nie koniecznie dostosowane do tempa w jakim dziecko faktycznie się rozwija.
– Odnoszę też wrażenie, że prawo oświatowe nie uwzględnia tego istotnego czynnika, tworząc przeładowany program nauczania, a to przecież nie o samą ilość przyswojonego materiału chodzi, tylko jakość i to co uczeń zapamięta, i z czasem będzie potrafił w odpowiedni sposób wykorzystać. Może warto zastanowić się nad wprowadzeniem do szkół możliwości skorzystania z indywidualnych zajęć w każdym przypadku, gdy zauważymy, że taka forma będzie skuteczniejsza, pozostawiając przy tym uczniowi niepełnosprawnemu intelektualnie przywilej bycia z innymi dziećmi. To jest moja propozycja działań, którą pozostawiam do przemyślenia.
Pani Agnieszka ma nadzieję, że opisane przez nią metody oddziaływań rewalidacyjnych będą zachętą dla nauczycieli do tworzenia własnych, innowacyjnych form i metod pracy, które w przyszłości, jako metody aktywizujące, na stałe wpiszą się krajobraz polskich szkół.
– Człowiek jest istotą wielu potencjalnych możliwości, dlatego wychowanie powinno zmierzać do wszechstronnego rozwoju jego osobowości i nie może ograniczać się tylko do przekazywania wiadomości – puentuje pani Agnieszka.
Janusz Rokiciński